Piotr
Maria Boroń: Od pierwszej połowy lat 70-tych miałem
kontakt ze Związkiem Legionistów Polskich – oddział w
Krakowie.
Była to organizacja zarejestrowana przed II wojną
światową, która w okresie okupacji hitlerowskiej i w
czasach stalinowskich działała pod kryptonimem „Grupa
Oleandry”. W roku 1981 oficjalnie poinformowała władze o
swoim istnieniu.
W Związku
Legionistów w Krakowie był Prezes Honorowy (którym 6
sierpnia 1974 roku grupa ok. 100 Legionistów wybrała przez
aklamację gen. Borutę-Spiechowicza) oraz Prezes wybieralny.
Tę ostatnią funkcję w latach 70-tych pełnił
major Józef
Herzog
(którego wszyscy tytułowali pułkownikiem, bo uważano
powszechnie, że mu się ten stopień należał) aż do swojej
śmierci w roku 1982. Nieformalnym kapelanem Związku był o.
płk Adam Studziński, kapelan II Korpusu PSZ na Zachodzie i
uczestnik bitwy pod Monte Cassino.
Do związku należeli
tylko legioniści, ale na imprezy i uroczystości przez Związek
organizowane przychodziły także inne osoby, np. kombatanci
AK, którzy nie służyli w Legionach. Ze Związkiem Legionistów
kontaktowały się też tworzące się środowiska niepodległościowej
opozycji, m.in. Krzysztof Gąsiorowski.
Krzysztof Gąsiorowski:
Poznałem go (mjra/płka/ Herzoga) w połowie lat 70. przez
płk. Ludwika Muzyczkę, ps. „Benedykt”, ówczesnego
niekwestionowanego seniora nurtu niepodległościowego w
Krakowie, a także na terenie kraju. Wówczas był to kontakt
o charakterze kombatancko-towarzyskim. Następny kontakt, już
o charakterze roboczym miał miejsce przez literata i
historyka krakowskiego oraz działacza nurtu niepodległościowego
Ryszarda Zielińskiego ps. Ryszard Żywiecki. Związany był z
podjęciem działań przez krakowskie środowisko ROPCiO na
rzecz ratowania Kopca J. Piłsudskiego, która to działalność
prowadził już wcześniej mjr J. Herzog. Kontakt ten i podjęcie
współdziałania miał miejsce jesienią 1977 roku. Od tego
czasu w sprawie Kopca odbyłem szereg spotkań z mjr.
Herzogiem do połowy listopada 1981 roku. Spotkania miały
miejsce bądź w jego mieszkaniu przy Al. Słowackiego w
Krakowie, bądź w mieszkaniu byłych legionistów Antoniego i
Tadeusza Patlów przy ul. Siemiradzkiego, gdzie spotkałem również
Piotra M. Boronia, później jednego z najbliższych współpracowników
J. Herzoga. Spotkania miały miejsce również w miejscu pracy
mjr. Herzoga w zakładzie krawieckim przy ul. Wiślnej.
Omawialiśmy na nich pociągnięcia na rzecz ratowania Kopca,
jak i sprawy związane z działalnością ROPCiO i KPN, a w
szczególności obchody Święta Niepodległości 11 listopada
organizowane przez nasze środowisko począwszy od roku 1978.
Od roku 1979 zaczął ostrożnie się kręcić wokół nas pan
Waksmundzki.
Piotr Boroń:
Związek
organizował uroczyste msze święte w dniach: 19 marca
(imieniny Józefa Piłsudskiego), 12 maja (rocznica jego śmierci)
oraz 11 listopada (Święto Niepodległości).
Klepsydry informujące o mszach były początkowo
rysowane ręcznie, a od połowy lat 70-tych były drukowane
przy pomocy specjalnej formy zrobionej z linoleum. Było ich
każdorazowo ok. 100. Należałem wówczas do tajnej
organizacji pod nazwą Akcja na rzecz Niepodległości i
wieszaliśmy te klepsydry na tablicach przykościelnych.
Msze święte
odprawiał zwykle proboszcz Katedry Wawelskiej – od lat
50-tych był nim ks. prałat Kazimierz Figlewicz.
Corocznie w
styczniu odbywały się także uroczyste opłatki w
kapitularzu o.o. Dominikanów.
Regularnie bywał na tych opłatkach
arcybiskup krakowski Karol Wojtyła. Arcybiskup miał bardzo
serdeczne stosunki z płk. Herzogiem, m.in. wymieniali ze sobą
korespondencję. Klepsydry informujące o mszach zamawianych
przez Związek Legionistów były wywieszane na tablicach przy
kościołach krakowskich za wiedzą i zgodą arcybiskupa.
W 1974 podjęto
oficjalną wyprawę z
Krakowa do Michałowic w celu złożenia kwiatów.
(pierwszą chyba po II wojnie światowej).
Nie był to
jednak jeszcze przemarsz.
25 stycznia 1975
r. w klasztorze oo. Dominikanów podczas spotkania opłatkowego
środowisk legionowych kardynał Wojtyła powiedział: Dobrze,
że strzeżecie tych wszystkich śladów i tej rocznicy 6
sierpnia, i tej drogiej sercu Polaka trumny Marszałka, i tego
postumentu na dawnej granicy pod Michałowicami, którą
niegdyś przekraczały pierwsze oddziały Wojska Polskiego
zdecydowane, by walczyć o Niepodległość. Dobrze, że tego
wszystkiego strzeżecie. Pilnujcie, bo to są skarby narodu,
to jest nasze wspólne dziedzictwo. Tego też Wam życzę, bo
to jest na pewno Wasze najgorętsze życzenie, dlategoście
szli, na polach bitew przelewali swoją krew za Ojczyznę, żeby
ci, co po Was przyjdą, zostali sobą, żeby zachowali to
wszystko, co należy do istoty polskości, do polskiej duszy,
do historii polskiej, do całej spuścizny dziejów - żeby
tym zostali na coraz dalsze pokolenia.
Trzy lata później
w 1978 r. podjęto próbę
wskrzeszenia samego Marszu Szlakiem I Kadrowej
(w nawiązaniu
do tradycji przedwojennej). Marsz jednak ograniczył się,
podobnie jak w swoich początkach, w latach 1922-23, jedynie
do trasy Kraków - Michałowice.
Wojciech Pęgiel: W upalny dzień 6 sierpnia, 64
lata po ówczesnych wydarzeniach, udaliśmy się pod obelisk
michałowicki w kilkanaście osób. Kiedy odeszliśmy od
obelisku na kilkaset kroków, podjechał na motocyklu
milicjant z "lotnej" i uwiózł w stronę Krakowa złożony
przez nas wieniec (wspomnienie
w gazetce "6 Sierpnia" datowanej 6-12 VIII 1986).
M.
Lewandowski, M. Gawlikowski,
Prześladowani, wyszydzani,
zapomniani... Niepokonani,
Kraków 2009; s. 77-79 oraz
85-86.
|