Internetowe Archiwum KPN - strona glowna
najwazniejsze dokumenty kpn z l. 1979-1993
teksty polityczne Leszka Moczulskiego z l. 1973-2004
inne dokumenty
Historia KPN
procesy polityczne kierownictwa kpn
encyklopedia kpn
czytelnia prasy kpn
wspomnienia dzialaczy  kpn
najwazniejsze publikacje nt. kpn
historia marszow szlakiem I Kompanii Kadrowej w l. 1981-1990
forum bylych dzialaczy kpn
kontakt z administratorem

Wspomnienia konfederatów

Obszar pierwszy

Piotr Plebanek

Konfederacja Polski Niepodległej w warszawskich demonstracjach ulicznych
w latach 1987-90


Pod koniec lat 80. ub. wieku demonstracje opozycyjne na ulicach Warszawy stopniowo zmieniły swój charakter. Były przeważnie znacznie mniej liczne, za to bardziej częste – odbywały się średnio co kilka tygodni. Coraz rzadziej widać na nich było transparenty Solidarności – częściej ugrupowań opozycji radykalnej jak Konfederacja Polski Niepodległej. Pojawiała się Polska Partia Socjalistyczna, która dość szybko podzieliła się na dwa odłamy. Dały się zauważyć transparent Polskiej Partii Niepodległościowej lub Solidarności Walczącej, Międzyzakładowego Robotniczego Komitetu „Solidarności”, Federacji Młodzieży Walczącej, niekiedy Niezależnego Zrzeszenia Studentów czy czarno-brunatny znak Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego. Zradykalizowały się hasła - coraz częściej słychać było okrzyki „Precz z komuną!" i „Niepodległość!”. Kiedy Solidarność wykorzystując postępującą liberalizację systemu szykowała się do rozmów z władzą, które znalazły realizację przy „Okrągłym Stole” – opozycja radykalna, przy pomocy głównie młodych ludzi, walczyła o cele dalej idące. Głównymi miejscami manifestacji - obok Starówki (głównie pod Katedrą) - były: plac przed kościołem św. Stanisława Kostki (gdzie poprzednio działał ksiądz Jerzy Popiełuszko) oraz Uniwersytet Warszawski. Odmienny charakter miały swoiste demonstracje na wesoło (happeningi) organizowane przez Pomarańczową Alternatywę. Zapoczątkowane we Wrocławiu szybko rozprzestrzeniły się na całą Polskę. Hasła - pozornie komunistyczne - faktycznie były kpiną z władzy.


Oto jak zapamiętałem tamte wydarzenia (piszę dziś, ale na podstawie notatek robionych na gorąco w tamtym okresie).


***


9 października 1987 roku

Przed mszą w rocznicę śmierci księdza Jerzego na placu przed kościołem Stanisława Kostki pojawiły się, obok licznych transparentów Solidarności, również transparenty KPN-u (z Krakowa, Katowic i Lublina). Dały się też słyszeć radykalne okrzyki.


11 listopada 1987 roku

Jak co roku była msza w Katedrze, następnie próba przemarszu w stronę Grobu Nieznanego Żołnierza. Pierwszy raz nie widziałem transparentów Solidarności. Widoczne były transparenty Konfederacji: jeden w środku kościoła („Chcemy Polskę katolicką nie bolszewicką!”), dwa - trzy na zewnątrz. Do tego transparenty NZS. Atak ZOMO nastąpił na Świętojańskiej. Przepuścili jednak cześć demonstrantów do Grobu Nieznanego Żołnierza. Byli wśród nich: Leszek Moczulski, Wojciech Ziembiński i Seweryn Jaworski.


1 lutego 1988 roku

Pierwsza manifestacja odrodzonej 2,5 miesiąca wcześniej Polskiej Partii Socjalistycznej (w związku z protestami społecznymi w Rumunii). Sympatyzowałem wtedy z tą partią. Miejsce akcji - pod ambasadą Rumunii na ulicy Chopina. Przybyłem przed zapowiedzianą godziną rozpoczęcia demonstracji. Nie zobaczyłem gromadzących się ludzi, tylko patrole ZOMO. Udawałem spacerowicza (obok jest Dolinka Szwajcarska). W pewnym momencie zobaczyłem na jezdni kilku czy kilkunastu działaczy rozwijających transparent i wznoszących okrzyki: „PPS!", "PPS!” Natychmiast otoczyło ich mrowie zomowców, którzy wpakowali ich wszystkich do „świetlicy”. Pojawia się druga grupa z transparentem, krzycząca: „Solidarność!", "Solidarność!". Scenariusz się powtórzył. Stałem obok na chodniku i było mi trochę głupio. Przed chwilą mogłem dołączyć do manifestantów i byłbym teraz z nimi w milicyjnej budzie. Ale czy było warto? Poza tym nie wiem jak by mnie przyjęli - przecież mnie nie znali. Ale to nie koniec. Zobaczyłem na skwerku miedzy Chopina i Piękną grupę młodych ludzi którzy przyjęli oryginalną formę milczącej demonstracji. Krążą po okolicy slalomem, idąc „gęsiego”. Dołączyłem do nich i przez pewien czas szedłem jako ostatni, ale w pewnym momencie mi się odechciało i wyłączyłem się. Chyba też ich zgarnęli. Później słyszałem, że byli to działacze ruchu „Wolność i Pokój”. Wracając zobaczyłem na rogu grupę ludzi. Niektórzy komentowali, że pewnie manifestacja była związana z ostatnią podwyżką cen. Widzę Piotra Skwiecińskiego, obecnie znanego prawicowego dziennikarza. Pamiętałem go jako młodszego o rok studenta, aktywnego w samorządzie w 1981 roku. Zagadałem do niego, ale on mnie nie pamiętał, patrzył nieufnie. Wracając ulicą Piękną zobaczyłem w samochodzie osobowym uśmiechających się zagadkowo mężczyzn, jakby chcieli powiedzieć: „A to ty tam byłeś!” Ubecy? Ale może mi się to zdawało.


Kilka tygodni później dowiedziałem się, że w PPS nastąpił rozłam.


17 kwietnia 1988 roku

Niezależne obchody czterdziestej piątej rocznicy Powstania w Getcie Warszawskim.

Godz. 12.00

Uroczystości na Cmentarzu Żydowskim przy grobie działaczy Bundu H. Elricha i W. Altera. Pojawiły się transparenty KPN i PPS, ale na wezwanie A.K. Wróblewskiego, który powiedział że to nie jest demonstracja polityczna – zostały zwinięte.

Godz. 17.00

Wiec pod Pomnikiem. Obecni byli: Zbigniew Bujak, Jacek Kuroń, Leszek Moczulski, Marek Edelman, Wojciech Onyszkiewicz, Andrzej Krzysztof Wróblewski, ksiądz Bronisław Dembowski. Był transparent Solidarności. W pewnym momencie do zgromadzenia zbliżyły się dwie grupy: PPS z dwoma transparentami i KPN z różnych miast Polski z dziesięcioma transparentami (w tym jeden w języku ”jidysz”). Przemówienia i modlitwy : ”Ojcze Nasz!...” i „Kadysz”. Potem formuje się pochód na ulicy Zamenhofa. Tutaj działaczka Solidarności ze szkoły, w której pracowałem, pani Halina Grynagiel, zapoznała mnie z Krzysztofem Królem. Krzysztof zaprosił mnie do biura KPN, czyli do swojego mieszkania na ulicy Lumumby. poszliśmy do bunkra Anielewicza, gdzie zakończyli swoją heroiczną walkę bojownicy żydowscy i na Umschlagplatz - miejsca, z którego wywożono Żydów do obozów zagłady.


Dawid Warszawski, opisując uroczystości napisał m.in.: ”Raziła natrętna obecność licznych transparentów KPN-u…”


1 maja 1988 roku

Po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki tradycja pierwszomajowych solidarnościowych kontrmanifestacji przeniosła się ze Starówki na Żoliborz. W 1988 roku trwała wtedy pierwsza, wiosenna fala strajków. Po mszy przed kościołem Stanisława Kostki zgromadziły się tłumy. Były liczne transparenty - oprócz solidarnościowych również ze dwa KPN-owskie i jeden Ruchu Wolność i Pokój. Pamiętam transparent z hasłem: ”Robotnicy Warszawy, zdradziliście ideały Solidarności. Wstyd nam za Was. Młodzież KPN”. Było to nawiązanie do faktu że warszawscy robotnicy nie uczestniczyli wtedy w strajkach (chociaż w Hucie próbowali poruszyć załogę Seweryn Jaworski i działacze MRKS-u.) Zaczęły się przemówienia, wśród nich Adama Słomki. Mówił, że zdaniem Konfederacji Polski Niepodległej władza nie jest już zdolna do represji na większą skalę i należy to wykorzystać. Seweryn Jaworski po swoim przemówieniu wzywał zgromadzonych, żeby nie wychodzili na ulicę, nie dali się sprowokować. Budzi to niezadowolenie części działaczy, jeden z nich mówi: „Seweryn, przejdziemy kawałek...”. Na to Jaworski: „Ja proszę – nie!” Ale już sformował się pochód. Poszedł w stronę ulicy Krasińskiego i Placu Wilsona (wtedy - Komuny Paryskiej) skandując hasła. Po chwili wahania ruszyłem w stronę demonstrantów.


I nagle… W tłumie zamieszanie, szamotanina, krzyki. Okazało się że na działaczy, zwłaszcza tych z transparentami – rzucili się tajniacy. Udało się im przeciągnąć niektórych demonstrantów za szpaler zomowców. Jaworski stojąc za ogrodzeniem terenu kościelnego strofował zapalczywych kolegów: „Potrzebna jest dyscyplina! Jak tego nie rozumiecie to jesteście durnie!”. „Takie słowo nie powinno paść” – powiedziała do mnie pani Halina. Potem jeszcze chwilę rozmawialiśmy z Jackiem Szymanderskim z Ruchu „Wolność i Pokój”.


3 maja 1988 roku

Jak w poprzednich latach odbyła się msza rocznicowa w katedrze. Następnie wychodzący tłum skandował solidarnościowe hasła. Widziałem Krzysztofa Króla, jak wyciągał zza pazuchy transparent Konfederacji. Płótno natychmiast przejęło i rozwinęło dwóch nastoletnich chłopaków. Przebili się przez tłum i poszli do przodu, w stronę Placu Zamkowego, gdzie pewnie jak zwykle stało ZOMO. Po chwili zobaczyłem też drugi transparent, tym razem na kijach. Trzymało go dwóch ludzi. Jednym z nich był - znany mi później działacz i zadymiarz (w dobrym tego słowa znaczeniu) z Radomia - Darek Sońta. Kilka minut wznosili okrzyki. W pewnym momencie, któryś z nich powiedział: „Idziemy!” i ruszyli do przodu. Po pewnym czasie doszło do sytuacji, jak co roku (głównie 3 maja i 11 listopada). Nastąpił dziki ścisk, tak że nie można się było ruszyć. Żebra ledwo wytrzymywały. To oznaczało, że ZOMO napierało. Następnie, ledwo dotykając nogami gruntu, razem z innymi – prawie że wleciałem do wnętrza katedry. Tu już było luźniej. Stopniowo sytuacja się uspokoiła, można było wyjść.


1 czerwca 1988 roku

Happening Pomarańczowej Alternatywy „Rewolucja Krasnali” - przemarsz od Pasażu Śródmiejskiego do Ogrodu Saskiego. Transparent: „Milicja w Krainie Czarów”, „Jesteśmy mali ale czerwoni!”, "Nie głosuję, bo jestem za mały”. Okrzyki: „Rewolucja!”, „Czekolady!”. Portret Lenina w czerwonej czapeczce. Czytanie Manifestu Komunistycznego - słowo „Proletariusze” zastąpione słowem „Krasnale”. Milicjanci krążyli dookoła, ale nie interweniowali.


19 czerwca 1988 roku

Kolejny happening - „Spacer wyborczy w bieli” (w związku z wyborami do komunistycznych rad narodowych) odbywał się na Starówce. Demonstranci ubrani na biało pod Kolumną Zygmunta. Napisy: „Służę radą”, „Radny bezradny”, „Cała władza w ręce Rad”, „Ja głosuję po 24.00”. Parodia wyborów na Rynku. Okrzyki „Jaruzelski królem Polski”. ZOMO otacza Starówkę, ale nie interweniuje - dowódca straszy przez tubę.


31 lipca 1988 roku

Przeddzień rocznicy Powstania Warszawskiego. Po mszy w Katedrze przemarsz w stronę Placu Zamkowego. Na czele - działacze KPN. Starcie z ZOMO, zatrzymania, próba negocjacji. Przemarsz uliczkami Starówki pod Pomnik Małego Powstańca. Przemawiał Krzysztof Król. ZOMO otoczyło tłum, ale nie interweniowało.


7 października 1988 roku

Happening na Placu Bankowym (wtedy – „Dzierżyńskiego”) pod hasłem „Grudnia nie oddamy - w obronie komunistycznej Ojczyzny!”. Studenci zamierzali zbudować jakiegoś czerwonego smoka. Może dlatego, że było to święto Milicji funkcjonariusze działali stanowczo, niekiedy brutalnie. Zaczęli, jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji, wypierać z placu gromadzących się manifestantów. Legitymowali i zatrzymywali szczególnie tych, którzy mieli coś przy sobie, np. plecaki. Przybyłem na miejsce prosto z pracy. Chciałem bardziej niż przedtem aktywnie wziąć udział w wydarzeniu, dlatego miałem przy sobie kawałek czerwonego płótna i nagłówek z jakiejś gazety „Socjalizm – myśl i działanie”. Happenerzy rozproszyli się i zgromadzili znowu. Wnosili okrzyki: „Feliks Dzierżyński naszym idolem!”, „Rewolucja!” itp. Zobaczyłem jak milicjant zatrzymał młodego człowieka z plecakiem i wtedy pomyślałem: "Nie będę wiecznie uciekać!" Rzuciłem się z furią na funkcjonariusza. Myślałem, że potem odskoczę w tłum, ale tłum się cofnął. Zrobiło się niebiesko. Przewróciłem się na szynach tramwajowych. Podnieśli mnie, zaprowadzili do „świetlicy”, bezskutecznie próbowałem się uwolnić…


Spędziłem ok. 25 godzin na Wilczej, potem na Żeromskiego. Kilku chłopaków pobili (głównie działacza NZS Andrzeja Papierza).


19 października 1988 roku

Rocznica śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Przemarsz działaczy KPN-u z od Dworca Gdańskiego i ulicy Krasińskiego do kościoła Stanisława Kostki. Na mszy tłumy ludzi, liczne transparenty "Solidarności", KPN-u i innych ugrupowań. Po mszy KPN prowadził pochód zablokowany przy Placu Wilsona. Było krótkie przemówienie Krzysztofa Króla i wróciliśmy pod Kościół.


1 listopada 1988 roku

Zrobiliśmy nieduży wiec na dziedzińcu Uniwersytetu. Krzysztof Król spytał, czy chcę trzymać transparent. Stanęliśmy z dwoma - trzema transparentami na murku w pobliżu Instytutu Historycznego. Krzysztof powiedział, że z okazji Zaduszek przewidujemy rychłą śmierć komunizmu, i życzymy mu żeby spoczywał w spokoju. Ludzie zatrzymywali się i uśmiechali.


Uniwersytet Warszawski już od paru miesięcy był oazą wolności. Obok stolików NZS-u z niezależnymi wydawnictwami był i stolik konfederacki.


11 listopada 1988 roku

Widać było oznaki „odwilży”, bo ZOMO było mało widoczne. Tłumy gromadziły się nie tylko na Świętojańskiej pod katedrą, ale również na Placu Zamkowym. Były liczne transparenty: "Solidarności", KPN-u, PPS-u. Pojawia się też transparent Grupy Politycznej „Samostanowienie”. Staszek Mazurkiewicz, szef Okręgu Warszawskiego KPN, pilnował abyśmy ustawili się blisko Placu Zamkowego u wylotu Świętojańskiej i żebyśmy potem w pochodzie szli jako pierwsi (chyba nie do końca to się udało). Pierwszy raz miałem opaskę KPN-u i dumnie ją nosiłem. Szliśmy Krakowskim Przedmieściem, bez przeszkód dotarliśmy do Placu Piłsudskiego (wtedy - „Placu Zwycięstwa”). Były tysiące ludzi na Placu, przemówienia działaczy, w tym naszego Przewodniczącego. Do dziś pamiętam jego charakterystyczny głos i słowa: ”Niepodległość” i „Nie na kolanach…”


Kiedy ludzie się rozchodzili, niektórzy nasi działacze składali przy Grobie Nieznanego Żołnierza przysięgę konfederacką. Natomiast inni demonstranci, więksi od nas radykałowie (z Solidarności Walczącej , MRKS-u, PPN-u) widocznie czuli niedosyt i kontynuowali demonstrację, idąc ulicą Królewską. Tam doszło do starć z milicją. Słyszałem odgłosy tych zajść idąc przez ciemny Ogród Saski. Koledzy z wyżej wymienionych ugrupowań nieraz mieli do nas żal za to, że „wycofujemy się z zadym” (dwóch z nich widziałem niedawno przy „namiocie smoleńskim” na Krakowskim Przedmieściu).


13 grudnia 1988 roku

Gdy dowiedziałem się, że uczcimy ofiary stanu wojennego demonstracją przechodzącą od dziedzińca Uniwersytetu Warszawskiego do Pomnika Kopernika myślałem, że to nieporozumienie – co Kopernik ma z tym wspólnego? Faktycznie na dziedzińcu UW uformował się pochód - transparenty KPN-u, MRKS-u, PPS-u, NZS-u. Na Krakowskim Przedmieściu pojawił się szpaler milicjantów (jeszcze bez pełnego rynsztunku), ale jakoś udało się przejść pomiędzy funkcjonariuszami i zaparkowanymi samochodami. Kilku działaczy weszło na cokół pomnika, wśród nich Krzysztof Król. Przemawiał Edward Mizikowski z MRKS-u. Następnie próbowaliśmy wrócić na teren UW. Wtedy nastąpiło zamieszanie, krzyki. ZOMO zaatakowało. Ludzie rzucili się do bram, w tym do cukierni Pomianowskiego. Znów udało mi się jakoś przemknąć bezpiecznie pod bramę Uniwersytetu, której zomowcy z reguły nie przekraczali. Pojawił się (bez kijów) wielki transparent "Solidarności", trzymany przez Krzysztofa Króla, Andrzeja Papierza z NZS i jeszcze kogoś. ZOMO napierało więc cofnęliśmy się za bramę. Wtedy pierwszy raz usłyszałem huk petardy, podobno rzuconej pod nogi zomowców. Zobaczyłem Darka Sońtę i już wiedziałem, że to jego dzieło. Na rusztowaniach remontowanej właśnie uczelni zobaczyłem studentów próbujących zacząć happening Pomarańczowej Alternatywy. Nie pasowało to jednak do nastrojów. Dominowały antykomunistyczne hasła. Znowu zobaczyłem Krzyśka Króla. Niektórzy chwytają kawałki gruzu i uchylają furtkę lub ponad bramą rzucają w stronę szeregu zomowców. Powoli sytuacja się uspokoiła, ale dziedziniec Uniwersytetu trzeba nam było opuścić bocznym wejściem od Oboźnej. Paru chłopaków zatrzymali i - jak się później dowiedziałem - brutalnie pobili Mizikowskiego.


17 stycznia 1989 roku

Tego dnia był wiec NZS-u z żądaniem ponownej rejestracji Zrzeszenia. Studenci otworzyli bramę i wiec odbywał się częściowo na zewnątrz. Następnie demonstranci cofnęli się, razem z nimi transparent KPN-u. Usłyszałem jak ktoś powiedział: „O, KPN-owcy się cofnęli, bardzo dobrze!”Ale to złudzenie. Konfederaci znów zgromadzili się w pobliżu bramy. „ Robimy kadrówkę” - powiedział wiceszef okręgu warszawskiego, Wojtek Gawkowski. Wysoki, młody człowiek powiedział: „Pójdziemy za wami”. Ale nie wszyscy byli zadowoleni. Niektórzy próbowali zamknąć bramę. „Wykorzystujecie Uniwersytet!...” - wrzeszczał jeden z nich. „Co to za bolszewia?!” - odezwał się Wojtek Gawkowski. Włączył się Krzysztof Król. Przepychanki... Brama pozostaje otwarta. Ostatecznie dwóch młodych ludzi trzymając transparent KPN prowadziło pochód w stronę Starówki. Gdzieś koło hotelu Bristol ustawił się kordon ZOMO. Demonstranci rzucili się do ucieczki. Potem gromadzili się znowu. Znów zbliżyło się ZOMO.  Demonstranci cofnęli się. Część z nich pojechała jeszcze autobusami na Starówkę, by dalej ”dymić”. Gonitwy z ZOMO. Na Placu Zamkowym pojawił się transparent PPS-RD i jakiś drugi. Wróciłem do domu.


23 stycznia 1989 roku

Rocznica Powstania Styczniowego. Po mszy w Katedrze był przemarsz pod Grób Nieznanego Żołnierza. Na czele działacze „starego KPN-u” z porucznikiem Zbigniewem Kędzierskim i Wojciechem Paciorkowskim Milicja zagrodziła drogę i pytała dokąd idziemy, ale przepuszczała ul. Trębacką. Dziękujemy. Ale wznosimy antykomunistyczne okrzyki. Przy Grobie przemawiał Krzysztof Król.


26 stycznia 1989 roku

Pogrzeb księdza Stefana Niedzielaka zamordowanego przez „nieznanych sprawców”. Przy grobie Leszek Moczulski i działacze „starego KPN-u” z opaskami Konfederacji składają kwiaty. Potem sformował się pochód do kościoła św. Stanisława Kostki. Transparenty Solidarności, PPN-u, NZS-u. Kilkaset osób, okrzyki: „Nie mordować nam kapłanów!” i inne. Przemówienie Seweryna Jaworskiego przy grobie księdza Popiełuszki.


4 lutego 1989 roku

III Kongres KPN był też formą manifestacji. W przededniu rozmów Okrągłego Stołu władze uznawały tylko „opozycję konstruktywną”. Leszek Moczulski postanowił sprawdzić jak komuniści zachowają się wobec zjazdu ugrupowania opozycji radykalnej. Jak powiedział później jeden z działaczy, śp. Krzysztof Zaleski - było to „zagranie pokerowe”. Nie byłem delegatem, załatwiłem sobie statut gościa. Na spotkaniu w kościele Świętej Trójcy Przewodniczący przestrzegał , że warunki w jakich odbędzie się kongres będą „spartańskie” i rzeczywiście takie były.


Spotkaliśmy się przy kościele na ulicy Żytniej. Następnie mieliśmy udać się na poddasze wieżowca przy ulicy Okopowej 20. Ponieważ akurat blisko mieszkałem - poproszono mnie abym poprowadził. Pamiętam jak Grzegorz Rossa (olbrzym - karateka, jak się później dowiedziałem, ochroniarz Moczulskiego) spojrzał na mnie przenikliwie, jakby sprawdzał czy jestem wiarogodny. Znaleźliśmy się na strychu. Krążyliśmy po poszczególnych, trochę obskurnych pomieszczeniach. Pamiętam jak Robert Radzik powiedział :„Jeżeli to ma być tutaj, to ja się wypisuje z tej partii”. Przemawiał Leszek Moczulski. Powiedział, że w tej chwili bezpieka na pewno wie, że tu się znajdujemy, zobaczymy jak się zachowają. Potem przemówił płk Stanisław Dronicz (jedyny delegat w mundurze). Omówił sytuację w wojsku. Następnie dowiedzieliśmy się, że dalszy ciąg zjazdu odbędzie się w lokalu koło klubu Hybrydy na ulicy Kniewskiego 7. Krzysztof Król powiedział żebym pozostał na miejscu, aby poinformować o sytuacji ewentualnych gości Kongresu, np. Piotra Ikonowicza (którego wtedy nie rozpoznawałem). Kiedy delegaci opuścili blok, poczekałem około pół godziny. Nikt się nie pojawił, więc wróciłem do domu.


Parę godzin później pojechałem na kongres. Trwały żmudne dyskusje na temat statutu Konfederacji. Wieczorem w drzwiach pojawili się funkcjonariusze milicji, mówią, że zebranie jest nielegalne. Moczulski spytał : „Ma pan to na piśmie?”. W tym czasie delegaci zerwali się z miejsc, krzycząc: „KPN!”, „Precz z komuną!”. Widziałem też kolegów z grupy „Solidarność Dym” z Gdańska, których poznałem wcześniej u Krzysztofa Króla. Milicjanci podeszli do prezydium, trwały okrzyki. Moczulski powiedział: ”Trzeba ich zrozumieć, oni są w agonii. PZPR KPN-owi zagrozić nie może...". Gdy trwały negocjacje z milicjantami Krzysztof Król wszedł na krzesło czy stół i w pośpiechu doprowadził do przegłosowania jakichś uchwał. Negocjacje skończyły się postanowieniem, że opuszczamy zebranie wychodząc wolno, a kto chce może dać się spisać. Moczulski powiedział, że walczymy z otwartą przyłbicą. Wyszedłem chyba jako szósty. Dałem się spisać. Potem z dumą znalazłem swoje nazwisko w papierach SB-eckich w IPN-ie.


Druga tura Kongresu odbyła się już spokojnie, w kościele, czy klasztorze w Krakowie [Odbyła się miesiąc później w "Kamieniołomie" - podziemiach przy kościele św. Józefa w Krakowie]. Już beze mnie.


21 lutego 1989 r.

Trwały rozmowy Okrągłego Stołu. Mówiło się o częściowo wolnych wyborach do Sejmu. KPN i PPS zorganizowały pod Uniwersytetem demonstrację pod hasłem „Wolne wybory już dziś!”. Działacz PPS Krzysztof Markuszewski wznosił okrzyki. Milicjanci zaczęli legitymować i wyrywać transparenty. Widziałem jak Wojtek Gawkowski przez chwilę szarpał się z funkcjonariuszem, nie chcąc oddać transparentu. Ale to tylko wstęp. Zgromadziliśmy się ponownie przy bocznej bramie uczelni, od Oboźnej. Poszliśmy chodnikami Oboźną, następnie Karkowskim Przedmieściem. Widząc, że jako jeden z nielicznych nie trzymałem transparentu, Wojtek Gawkowki oddał mi pod opiekę swoje okulary (czym nie byłem zachwycony). Po chwili ZOMO wzięło nas w kleszcze, odgradzając drogę od Świętokrzyskiej i wchodząc od jezdni od Krakowskiego Przedmieścia. Widziałem, jak prowadzą Darka Sońtę, jeden z zomowców przywalił mu pałą. Pakowali działaczy do suk. Ja byłem w środku z okularami Wojtka, nikt na mnie nie zwracał uwagi. Szukałem kolegów, był normalny ruch uliczny. Gdzieś na skrzyżowaniu spotkałem Jurka Woźniaka. Przekazałem mu okulary Wojtka. Potem spotkałem jeszcze Staszka Mazurkiewicza. Niektórzy z nas mieli kopie petycji do Sejmu w sprawie wolnych wyborów. Dotarłem do kancelarii Sejmu i przekazałem papier. Widziałem, że sekretarka nie wie co z tym zrobić. Nie domagałem się potwierdzenia odbioru. W pełnym autobusie kilku chłopaków kilkakrotnie krzyknęło „Precz z komuną!". Pod Uniwersytetem pojawił się jeszcze na krótko transparent PPN-u. Krzysztof Król był po tych wydarzeniach trochę poturbowany.


8 marca 1989 roku

Wiec rocznicowy na Uniwersytecie Warszawskim. Wieczorem msza w kościele akademickim św. Anny, potem przemarsz pod pomnik Mickiewicza. Oprócz transparentów NZS-u również trzy KPN-owskie. I radykalne hasła. Niektórzy chcieli iść dalej. Kolega Zbyszek, zwany „Zibim”, krzyczał - „Taka była umowa!”. Pochód sformował się znowu, tylko na czele transparent Solidarności Walczącej i drugi - anarchistów. Niektórzy konfederaci poszli incognito. Gdzieś koło Pałacu Staszica pojawiło się ZOMO, huknęła petarda, później wybuchła panika. Na chodnikach chłopaki kłócili się i komentowali, że niektórzy za szybko uciekli.


25 kwietnia 1989 roku

Wiec wyborczy KPN-u pod Uniwersytetem. Transparent "Każdy Polak z Nami". Jednym z trzymających był „Zibi”. Wokół było dużo ludzi - pewnie głównie byli to gapie. Poszliśmy z transparentem w stronę KC. Milicja zagrodziła drogę. Tłum się cofnął, koledzy z transparentem parli do przodu. W środku Grzegorz Rossa patrzył trochę sceptycznie to na jedną, to na druga stronę. Koledzy zostali zatrzymani, ale wiedzieliśmy, że szybko ich puszczą.


1 maja 1989 roku

Ogromny pochód solidarnościowo-opozycyjny miał charakter przedwyborczy. Było to już po Okrągłym Stole, natomiast przed wyborami 4 czerwca , które - nie tylko przez znaną aktorkę Joannę Szczepkowską - uznane zostały za koniec komunizmu w Polsce. Jednocześnie była to demonstracja, która łączyła dwie tradycje solidarnościowych pierwszomajowych kontrmanifestacji.


Pierwsza z nich związana była ze Starówką. Tam odbyły się pierwsze trzy pochody (czy próby pochodów) w latach 1982-1984. Dwa ostatnie z nich były rozpędzone już pod katedrą.


Następne cztery manifestacje (po śmierci księdza Jerzego) zaczynały się pod kościołem św. Stanisława Kostki. Podobnie jak poprzednio tylko pierwsza z nich odbyła się w miarę spokojnie. Demonstranci z Jaworskim i Kuroniem na czele przeszli ulicami Żoliborza, a ZOMO tylko zablokowało niektóre ulice. Kolejne trzy manifestacje były już zatrzymywane pod samym Kościołem.


Wracając do roku 1989 - po mszy przed kościołem św. Stanisława Kostki zgromadziły się ogromne tłumy - prawdopodobnie dziesiątki tysięcy ludzi z całej Polski. Liczne transparenty "Solidarności".


W tłumie były dwie grupy radykałów. Pierwsza - to nasza. KPN - sto, może dwieście osób, w dużej mierze działacze młodzieżówek. Mieliśmy kilka transparentów. Największy z nich miałem przyjemność nieść ja (drugi kij trzymali na przemian inni). Napis „Bóg, Honor, Trzecia Rzeczpospolita Niepodległa”, barwy biało-czerwone skrzyżowane z papieskimi biało-żółtymi (transparent przygotowała nasza pani plastyczka, niestety zapomniałem jej nazwiska). Idąc, wznosiliśmy - jak zwykle - radykalne hasła. A dodatkowo nowe -„Głosuj na KPN!”. Grupa, która szła za nami, to zwolennicy bojkotu wyborów do sejmu kontraktowego: PPN, LDPN, MRKS, Solidarność Walcząca, grupa działaczy "Solidarności" związanych z Sewerynem Jaworskim, jak również działacze KPN z Radomia z Darkiem Sońtą (Darek uważał, że udział w tych wyborach jest sprzeczny z Deklaracją Ideową KPN).


Pochód skończył się wiecem nad Wisłą. Seweryn Jaworski został wygwizdany, kiedy nazwał Wałęsę dyktatorem. Potem przemawiali: Maciej Jankowski, inni działacze "Solidarności" i kandydaci na posłów. W tym czasie zwolennicy bojkotu urządzili „kocią muzykę”. Później grupa radykałów poszła się bić z milicją.


3 maja 1989 roku

Jak co roku była msza w Katedrze. Pochód o podobnym, co dwa dni temu, składzie udał się pod Grób Nieznanego Żołnierza. Po przemówieniach działaczy "Solidarności" przemawiał też Krzysztof Król. Otrzymuje oklaski, ale… Kiedy skończył przemówienie słowami: „Głosujcie na KPN!” aplauz trochę się załamał. Potem okazało się w tych wyborach liczyło się głównie zdjęcie z Wałęsą.


Lipiec 1989 roku

Była pikieta pod sejmem przeciwko wyborowi Jaruzelskiego na prezydenta (nie uczestniczyłem). W pewnym momencie działacze zostali zaatakowani przez bojówkę esbecką. Po tym ataku jeden z naszych miał złamany nos.


3 września 1989 roku

Ogólnopolskie obchody 10-lecia istnienia Konfederacji. Po mszy w kościele Świętej Trójcy odbyliśmy triumfalny przemarsz przez Warszawę: Książęca, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście. Były transparenty z całej Polski. Okrzyki: „10 lat KPN!". Dotarliśmy do Placu Zamkowego i weszliśmy na estradę ustawioną z okazji jakiegoś koncertu. Moczulski w przemówieniu przypomniał zamordowanego niedawno kapelana Konfederacji, księdza Stanisława Suchowolca. Ale zaznaczył: „Nie jesteśmy partią martyrologii. Jesteśmy partią sukcesu!". Przemawiał też Andrzej Fenrych, jedyny nasz senator w parlamencie kontraktowym (został wybrany z Tarnowa - miał zdjęcie z Wałęsą). Potem jeszcze poszliśmy pod Grób Nieznanego Żołnierza. Moczulski powiedział(cytuję z pamięci ): „Tu są tylko delegacje. Niedługo Polska nasza!”.


19 października 1989 roku

Pochód działaczy KPN z Warszawy i Łodzi do kościoła św. Staniasława Kostki na mszę w rocznicę śmierci księdza Popiełuszki. Staszek Mazurkiewicz poinformował mnie, że jutro zajmujemy budynki PZPR-owskie. Niestety byłem już przeziębiony. Następny dzień spędziłem w łóżku.


11 listopada 1989 roku

Konfederacja dominowała w pochodzie z Katedry do Grobu Nieznanego Żołnierza. Utworzony niedawno Związek Strzelecki pełni rolę służby porządkowej. Nie podobało się to aktywistom innych ugrupowań, w tym powstałego dopiero co Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego jak również PPN-u i Solidarności Walczącej. Doszło nawet do jakiejś przepychanki.


13 grudnia 1989 roku

Przemarsz spod Grobu Nieznanego Żołnierza obok budynków wojskowych przy Placu Piłsudskiego pod Belweder, gdzie urzędował jako prezydent generał Jaruzelski. Demonstrację prowadził płk Stanisław Dronicz. Wracając podeszliśmy do budynku KC, gdzie wdarli się już anarchiści. Niektórzy rzucali śnieżkami w kryjących sie na dziedzińcu wewnętrznym funkcjonariuszy – już nie ZOMO, tylko Oddziałów Prewencji.


27-28 stycznia 1990 roku

Ostatni zjazd PZPR - w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Okręg warszawski KPN nie zdecydował się oficjalnie wziąć udziału w wiecu i kontrmanifestacji. Przyszli radykałowie z PPN, SW i tłumy innych. Policja zaczęła wypierać manifestantów z terenu przy Emilii Plater. Okrzyki, przepychanki. Widziałem jak wysoki, młody, krótko ostrzyżony człowiek, przebiegając przed szeregiem policjantów, rzucił w nich butelką. Butelka nie pękła a funkcjonariusze odskoczyli. Następnie rzucili się za chłopakiem (nie wiem z jakim skutkiem). Kilku zadymiarzy (w tym znany mi Paweł z SW) obrzuciło kamieniami przejeżdżającą nyskę, tłukąc szyby. Niektórzy zaczęli tłuc płyty chodnikowe, aby przy Świętokrzyskiej próbując zbudować barykadę. Rzucają kawałkami bruku. W pewnym momencie napór Policji jest tak duży, że demonstranci rzucili się do ucieczki. Wpadając na jakieś podwórko usłyszałem krzyk bitego człowieka. Gdy funkcjonariusze cofnęli się, demonstranci (wśród nich widziałem Edwarda Mizikowskiego) podnieśli z ulicy pobitego. Przepychanki, pyskówki i starcia trwały do wieczora.


***


Doczekaliśmy wolnej Polski (chociaż nie do końca takiej, jakiej chcieliśmy). Pamiętam jak jeden z młodych kolegów zapytał z nutką żalu: „To nie będzie już zadym?”.

 

 

 

 

Wortal Instytutu Historycznego NN im. Andrzeja Ostoja Owsianego.

 Materiały są dostępne na licencji CC BY 3.0 PL

Zezwala się na dowolne wykorzystanie treści

pod warunkiem wskazania autorów praw do tekstu.