Internetowe Archiwum KPN - strona glowna
najwazniejsze dokumenty kpn z l. 1979-1993
teksty polityczne Leszka Moczulskiego z l. 1973-2004
inne dokumenty
Historia KPN
procesy polityczne kierownictwa kpn
encyklopedia kpn
czytelnia prasy kpn
wspomnienia dzialaczy  kpn
najwazniejsze publikacje nt. kpn
historia marszow szlakiem I Kompanii Kadrowej w l. 1981-1990
forum bylych dzialaczy kpn
kontakt z administratorem

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wspomnienia konfederatów

Obszar I Warszawa

 

Krzysztod Lancman

 

     W latach 1980 - 1982 byłem w wojsku. Następnie pracowałem w Centrum Zdrowia Dziecka i tam działałem w strukturach "Solidarności".


      Pamiętam w 1983 rok, w czasie wizyty Papieża, ogromny transparent KPN-u na błoniach przy Stadionie Dziesięciolecia, długi chyba na około 30 metrów. Trzymało go chyba 40 osób.


     Niedługo po pogrzebie księdza Popiełuszko rozpocząłem działalność w strukturach
  KPN-u. Z polecenia Staszka Mazurkiewicza zacząłem pracę u Michała Janiszewskiego, który przytulił mnie do najbardziej utajnionej struktury - Wydawnictwa Polskiego.


Następnego dnia zwolniłem się z pracy w Centrum Zdrowia Dziecka i 

 

włączyłem się w działalność Wydawnictwa Polskiego. 

 

Żyłem z pieniędzy ze sprzedaży naszych wydawnictw, kalendarzy. Z tych pieniędzy utrzymywane były również struktury w kraju i nasze kierownictwo.

 

Oficjalnie przez parę miesięcy byłem zatrudniony w prywatnej firmie podkładającej kable pod przyszłe metro warszawskie - razem z Krzysztofem Królem, Michałem Janiszewskim, Leszkiem Moczulskim. Spotykaliśmy się raz w miesiącu i podpisywaliśmy listę płac. Te cymbały z SB mogły się zorientować, ale widocznie z jakichś powodów nie zawsze podążali naszymi śladami. I dobrze. Ten co nas zatrudnił to był bardzo porządny człowiek. Płacił ZUS za te 5-6 osób i to był jego wkład w KPN. Nazwiska nie pamiętam. Dzięki temu miałem stempelek w dowodzie i to było bardzo ważne, bo kto nie pracował to mógł być zatrzymany, a na pewno miał wniosek na kolegium o ukaranie za uchylanie się od pracy.

 

Z naszej ekipie kapeenowskiej nikt nigdy nie wpadł. A to sporo ludzi było: drukarze, składacze i taksówkarze. Drukarnie były w dwóch szpitalach - na Płockiej i na Kasprzaka jak również w obecnym Ratuszu. Drukowali w nocy, a rano jeden z chłopaków przewoził materiały samochodem straży prezydenckiej (straży miejskiej jeszcze nie było). Drukowaliśmy wszystko - książki, ulotki, gazety, znaczki, kalendarze. Mieliśmy jedną maszynę w domku jednorodzinnym - wchodziło się do niej, do piwnicy, przez łazienkę. Mieliśmy kilku taksówkarzy, którzy to dla nas wozili. Drukowanie to jest nic: trzeba to było wszystko pociąć, poskładać, pospinać, posklejać, rozwieźć do kolportażu. Na Kolejowej była składnica książek, skąd chłopaki wynosili dla nas papier do druku. Razem było ok. 50 osób w to zaangażowanych - większość dla pieniędzy, ideowych była niestety mniejszość. Redakcja Gazety Polskiej mieściła się w mieszkaniu Michała Janiszewskiego na Tarchominie. Raz w tygodniu były tam spotkania redakcyjne.

 

Byliśmy przez kilka tygodni w Pałacu Kultury. Przez jakiś czas mieliśmy pomieszczenia po redakcji Rozrywki przy Foksal. Otrzymaliśmy wtedy kilka pism: "Razem", "Sztandar Młodych", "Motor". Na bazie "Razem" drukowaliśmy potem "Opinię". Siedziałem wtedy na Nowym Świecie i musiałem wysłuchiwać różnych oszołomów, którzy na siłę chcieli uszczęśliwić sobą KPN. Myślę, że ok. 10% z tych osób odnalazło się później w nowej rzeczywistość wraz z KPN-em. To chyba dobry wynik. Potem blokowaliśmy bazę sowiecką w Rembertowie... I to można powiedzieć było zwieńczenie pewnego etapu.

 

     Relację odebrał i spisał Piotr Plebanek, 2014 r.

 

 Materiały są dostępne na licencji CC BY 3.0 PL

Zezwala się na dowolne wykorzystanie treści

pod warunkiem wskazania autorów praw do tekstu.